Grzesiek wyciągał Tomka, kolegę z zakładu na weekendową imprezę.
- Nie mogę - odpowiedział Tomek - znów muszę szwagrowi na wsi pomóc.
- Co tym razem? - zaciekawił się Grzesiek
- Kurczaki musimy wyłapać, już czas.
- Przecież dwa tygodnie temu byłeś na łapaniu - weź mnie nie ściemniaj, idziemy...
- No tak, byłem wtedy na łapaniu, ale to już nowa partia - nowe odrosły i teraz do uboju idą.
- Cooo? Dwa tygodnie?
- No wiesz Grzesiek, dokładnie dwa tygodnie, co jak co na ziarnie to one nie rosną... ale wiesz... ja i moja rodzina tych kurczaków nie jemy, my tylko hodujemy.
Niestety moi kochani, przytoczona rozmowa nie jest kawałkiem komediodramatu, jest to jak najbardziej autentyczna romowa, przytoczona w miarę dokładnie, pozwoliłem sobie tylko zmienić jedno z imion.
Niestety, to co się dzieje przy przemysłowej produkcji żywności to raczej horror niż komedia. Od innej osoby z branży wiem o nastrzykiwaniu mięsa. Bryła mięsa wjeżdża do specjalnej komory i tam tysiace igieł - igieł jak w zastrzyku wbija się w nią i wstrzykiwany zostaje zagestnik.
Skład zagęstnika jest pilnie strzeżoną tajemnicą firmy, jednak każdy wie, że to wysokoprzetworzone kości, rogi, kopyta i inne odpady rzeźne.
Osoba, która mi opowiedziała o tym także nie spożywa produktów ze swojego zakładu. Je wyłącznie hodowane "swojsko" świnki i inne stworzenia. Rodzina na wsi, ewentualnie kombinacje u znajomego gospodarza są u niego na porządku dziennym.
Pasztet
Niedawno chciałem kupić pasztet. Pasztet w puszce, konserwę, bo mieliśmy ochotę zjeść po prostu kanapki z pasztetem i z cebulką jak za starych studenckich czasów. Sięgnąłem oczywiście po pasztet znanej firmy, jednej z topowych marek.
Nauczony jednak wcześniejszym doświadczeniem sprawdziłem skład. Co się ukazuje moim oczom? MOM, czyli mięso oddzielone mechanicznie. MOM, moi kochani, wbrew mylącej nazwie nie jest w ogóle mięsem. To wysokoprzetworzony, homogenizowany, odwirowywany i szprycowany tonami chemii odpad z odpadu. Po prostu taka... jakby to delikatnie powiedzieć... kupa...
Zanim więc zjesz pasztet lub inną konserwę - dokładnie sprawdź skład. "Mięso oddzielone mechanicznie" w składzie produktu dyskwalifikuje produkt nawet jako karmę dla psów.
Do czego to doszło? Jak się przed tym bronić?
Jak sie bronic? Ja od dluzszego czasu wedze i robie przetwory z miesa sam. Wedzarnia to sporo roboty ale domowa szynka, konserwa sloikowa czy chocby rzeczony pasztet to zadna filozofia a rezultaty zaskakujace. Unikam supermarketowego drobiu, ograniczylem wieprzowine (z powodu zlej jakosci tej wieprzowiny do ktorej mam dostep) na rzecz wolowiny i baraniny (hodowla owiec jest sila rzeczy bardziej ekologiczna niz trzody czy krow). Pozdrawiam, K
OdpowiedzUsuńNa wszytkich tanich pasztetach powinien być napis
OdpowiedzUsuńUWAGA! NIE NADAJE SIĘ DO SPOŻYCIA PRZEZ LUDZI!!!
Skład takiego taniego pasztetu to głównie woda i zagęstniki. Ponadto odpady poubojowe i skóry. Mięsa czy wątroby jest po kilka %. Dla niepoznaki odpady poubojowe nazywane są mięsem oddzielonym mechanicznie.
NIE NADAJE SIĘ DO SPOŻYCIA PRZEZ LUDZI!!!
UsuńTo dałbyś to zwierzętom??? Sadysta! ;-)
Jednakowoż można znaleźć w markecie pasztet jadalny. Produkcji czeskiej. Market na L, marka na P.
OdpowiedzUsuńJeśli wierzyć etykiecie bez MOM, za to z mięsa i wątroby.
MOM...to wysokoprzetworzony, homogenizowany, odwirowywany i szprycowany tonami chemii ODPAD Z ODPADU... no dzięki za bardzo trafne określenie MOM... ja już tego nie jadam... a niedługo bez dostępu do dobrego mięska zostanę wegetarianką... jakoś warzywa można oczyścić, natomiast tego co sprzedają pod nazwą mięso już nie...
OdpowiedzUsuń