Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowa żywność. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowa żywność. Pokaż wszystkie posty

sobota, 25 maja 2013

Chcesz być zdrowszy – pij kozie mleko

W obecnych czasach coraz więcej ludzi zaczyna się interesować zdrową żywnością. Jest to spowodowane rosnącą modą na prozdrowotny tryb życia, ale jednocześnie niesatysfakcjonującą jakością niektórych ogólnodostępnych produktów. 


Jednym z produktów, który zyskuje na coraz większej popularności, zwłaszcza wśród osób poszukujących ekologicznego zamiennika mleka krowiego jest mleko kozie. Udowodniono, że ma ono wiele zalet i korzyści dla naszego zdrowia. Przede wszystkim, jest lekkostrawne (również dla osób mających problemy z przyswojeniem mleka krowiego) i odżywcze. Dzięki kazeinie, która zawiera mniej frakcji niż w mleku krowim, jest często tolerowane przez alergików, uczulonych na białka mleka krowiego.

Jest ono bogate w składniki mineralne, takie jak wapń, potas, fosfor, których proporcje są bardzo korzystne dla człowieka. Ponadto, laktoza, która ułatwia przyswajanie tych minerałów, występuje w znacznie mniejszej ilości w mleku kozim niż krowim, co również przyczynia się do jego łatwiejszego trawienia). Mleko kozie jest również kopalnią witamin: D3 (bardzo dobrze przyswajalnej), niacyny i biotyny. Co ciekawe, w mleku kozim znajdziemy pięć razy więcej witaminy B13 niż w mleku krowim. Witamina ta spełnia ważną rolę w budowie i regeneracji komórek. Dzięki niej możemy spowolnić proces starzenia.

http://www.flickr.com/photos/andrec/
Trzeba tutaj również podkreślić fakt, że mleko kozie zawiera prawie dwa razy więcej kwasów tłuszczowych z grupy kwasów omega-6 (kwas linolowy i arachidonowy) niż mleko krowie, potrzebnych między innymi do prawidłowej pracy układu nerwowego.

Mleko kozie niezaprzeczalnie jest lepsze od mleka krowiego pod wieloma względami. Nie każdy jednak daje się przekonać do jego smaku i zapachu. Kwestia gustu i przyzwyczajenia. Jednak, aby skorzystać z jego odżywczych i zdrowotnych walorów możemy poszukać w sklepach jego przetworów takich jak sera, jogurtu czy twarogu. Polecam i na zdrowie!


Autorka: Mama 4–letniego dziecka, które przeszło od mleka modyfikowanego do kakao na bazie mleka koziego, wypijanego dwa razy dziennie.


P.S. Otworzyliśmy oficialnie stronę wizytówkową: Zdrowa Żywność Lubin.
Zapraszamy czytelników z Lubina oraz Zagłębia Miedziowego. 

niedziela, 12 maja 2013

Moda na "eko" oraz zdrowa, ekologiczna żywność.

Bycie eko jest trendy. Ekologiczne jedzenie, ekologiczne ubrania, auta, życie.
Nadużywa się tego przedrostka, czasem w sposób wręcz absurdalny. Bo czyż może być przyjazny naturze samochód, który ma wprawdzie nowoczesny system filtrowania spalin, minimalne zużycie paliwa i piękny trawiasty kolor, gdy nadal te spaliny emituje w atmosferę? A ubrania? Naturalny len się mnie, domieszki już są mniej zdrowe, prawdziwe skóry budzą oburzenie obrońców praw zwierząt, choć i tak zwierzęta są zabijane na mięso, a ich skóry się wyrzuca. W zamian mamy ekologiczne - sztuczne skaje – nie będące biodegradowalnymi, ani też trwałymi, przez co szybko trafiają na śmietnik, skażając środowisko na setki i tysiące lat...

Świadomość konsumentów rośnie, lecz dość wyrywkowo – poprawę widać na rynku opakowań – wracają szklane butelki i torby materiałowe, coraz częściej ludzie zaczynają też czytać etykietki na żywności. Szukają tego, co zawiera mniej konserwantów, co jest jak najmniej przetworzone, co dobrze wpływa na organizm i tym samym - kształtują rynek. Już w coraz mniejszych miejscowościach pojawiają się wyspecjalizowane sklepy ze zdrową żywnością (Lubin) i nie trzeba sprowadzać produktów przez internet.

sobota, 30 marca 2013

Kasza jaglana - jadło przodków (wpis gościnny)

Na początek parę słów o mnie. Staram się żyć prosto, ale ciekawie. I tak samo jeść - często potrawy jednogarnkowe albo takie, które można odgrzać. Szukam nowych-starych smaków, portfel mam średnio zasobny. Dlatego zaproponowałam Adminowi bloga temat kaszy jaglanej - kaszy, którą jadali nasi słowiańscy przodkowie.


Co? Jakaś kasza? Pewnie wiele osób skrzywi się na samo słowo i doda, że nie lubi kaszy (ale jakiej?). Tymczasem, jak wynika z rozmów ze znajomymi, wiele osób kaszy jaglanej w życiu w ustach nie miało. Może w takim razie warto dać jej szansę? ;)

Kasza jaglana przypomina wyglądem kuskus (kuskus nie jest kaszą, tylko mini-makaronem). Uzyskuje się ją z prosa. Nie zawiera glutenu, jest lekkostrawna, polecana w żywieniu dzieci i osób starszych, a także sportowców. Jest ponoć zdrowa - Wikipedia podaje, że zawiera krzemionkę - korzystną dla stawów, włosów i paznokci.

Na dobre zaprzyjaźniłam się z „jagłami”, odkrywszy je w pobliskim warzywniaku. Warzywniak cholernie drogi, a tymczasem kasza po 4 zł/kg (obecnie już po 4,5 zł) - taniej niż paczkowana w supermarketach. Jest to kasza sypana na wagę i jakościowo jest dużo, dużo lepsza niż paczkowana. Proponuję rozejrzeć się w lokalnych sklepach lub na bazarkach (jestem ciekawa, po ile jest w innych miejscach).

Tu dochodzimy do najważniejszego - jak kupować i gotować kaszę jaglaną?

Sucha kasza nie może być zleżała. Powinna być jasnożółta, a pachnieć przyjemnie, świeżo, zbożowo (jak to określił jeden kolega - pachnie tak, że chciałoby się ją natychmiast spróbować na sucho). Gdy leży zbyt długo - jełczeje (taka niestety trafia się w paczkach).

Gotowanie kaszy ze szczegółami - łopatologicznie i dla opornych ;)

Przed gotowaniem kaszę jaglaną trzeba lekko podgrzać - uprażyć. Ja gotuję ją w stalowym rondelku z bardzo grubym dnem. Wsypuję do garnka, na krótko odkręcam kuchenkę na maksa i cały czas mieszając prażę, aż zapach kaszy stanie się wyczuwalny - około 1-2 minut. Nie trzeba żadnego dodatkowego tłuszczu, ten, który zawiera samo ziarno - wystarcza. Zdejmuję z ognia i zalewam od razu lekko osolonym wrzątkiem w proporcji:

1 miarka kaszy + od 2 do 2,5 miarek wrzątku + sól według upodobania.

Uwaga! Wodę wlewać trzeba bardzo, bardzo ostrożnie! Kasza będzie próbowała wyskoczyć z garnka.
Po okiełznaniu skaczącej kaszy i lekkim zamieszaniu stawiam garnek na najmniejszym możliwym ogniu, przykrywam i już więcej nie mieszam. W kaszy wytworzą się kanaliki (podobnie jak w ryżu), którymi uchodzi para. W garnku z grubym dnem nic nie powinno się przypalić. Od czasu do czasu zaglądam i gdy kasza wchłonie prawie całą wodę, czyli po około 10 minutach, wyłączam kuchenkę. Zostawiam na jakiś czas na nagrzanej płycie. Jeśli ktoś nie ma kuchenki elektrycznej, może garnek zawinąć koc, metodą naszych babć, żeby kasza „doszła”.

(Można kaszę gotować z mlekiem, ale nie próbowałam, więc nie ręczę za ten sposób.)

Najciekawsze dla Czytelników może być wyliczenie, ileż to porcji można uzyskać z 1 kilograma kaszy, kupionego za 4,5 zł. Z ugotowanego kubka kaszy (jest to około 250 gramów) uzyskuje się około 3-4 porcji, w zależności od tego, ile będzie dodatków i jaki apetyt biesiadników. Zatem można się najeść już za mniej niż 40 nowych groszy polskich, a z kilograma wyjdzie 12-16 porcji.


Porównajcie to do cen ryżu, makaronu albo kaszy gryczanej (też pyszna, ale kosztuje dwukrotnie więcej). Kasza jaglana może zastąpić ryż w takich potrawach jak „ryż z warzywami”, można ją użyć do faszerowania na przykład gołąbków albo zapiekać, można z niej nawet smażyć placuszki na wzór placków ziemniaczanych. Jest wyśmienita na słodko i uwierzcie mi - w tej konfiguracji bije kuskus na głowę - ze świeżymi powidłami śliwkowymi, z dojrzałą gruszką, z bananem, z jagodami i śmietaną albo po prostu z miodem. Wystudzona pasuje też do jogurtu, zamiast drogich muesli.

Polecam zatem kaszę jaglaną Waszej uwadze i gorąco życzę udanych eksperymentów w kuchni.

Tofalaria http://tofalaria.blogspot.com/

piątek, 29 marca 2013

Kurczaki hodowane na sterydach i markowy pasztet z mielonymi odpadami (MOM).

Grzesiek wyciągał Tomka, kolegę z zakładu na weekendową imprezę.
- Nie mogę - odpowiedział Tomek - znów muszę szwagrowi na wsi pomóc.
- Co tym razem? - zaciekawił się Grzesiek
- Kurczaki musimy wyłapać, już czas.
- Przecież dwa tygodnie temu byłeś na łapaniu - weź mnie nie ściemniaj, idziemy...
- No tak, byłem wtedy na łapaniu, ale to już nowa partia - nowe odrosły i teraz do uboju idą.
- Cooo? Dwa tygodnie?
- No wiesz Grzesiek, dokładnie dwa tygodnie, co jak co na ziarnie to one nie rosną... ale wiesz... ja i moja rodzina tych kurczaków nie jemy, my tylko hodujemy.


Niestety moi kochani, przytoczona rozmowa nie jest kawałkiem komediodramatu, jest to jak najbardziej autentyczna romowa, przytoczona w miarę dokładnie, pozwoliłem sobie tylko zmienić jedno z imion.

Niestety, to co się dzieje przy przemysłowej produkcji żywności to raczej horror niż komedia. Od innej osoby z branży wiem o nastrzykiwaniu mięsa. Bryła mięsa wjeżdża do specjalnej komory i tam tysiace igieł - igieł jak w zastrzyku wbija się w nią i wstrzykiwany zostaje zagestnik.

Skład zagęstnika jest pilnie strzeżoną tajemnicą firmy, jednak każdy wie, że to wysokoprzetworzone kości, rogi, kopyta i inne odpady rzeźne.

Osoba, która mi opowiedziała o tym także nie spożywa produktów ze swojego zakładu. Je wyłącznie hodowane "swojsko" świnki i inne stworzenia. Rodzina na wsi, ewentualnie kombinacje u znajomego gospodarza są u niego na porządku dziennym.


Pasztet

Niedawno chciałem kupić pasztet. Pasztet w puszce, konserwę, bo mieliśmy ochotę zjeść po prostu kanapki z pasztetem i z cebulką jak za starych studenckich czasów. Sięgnąłem oczywiście po pasztet znanej firmy, jednej z topowych marek.

Nauczony jednak wcześniejszym doświadczeniem sprawdziłem skład. Co się ukazuje moim oczom? MOM, czyli mięso oddzielone mechanicznie. MOM, moi kochani, wbrew mylącej nazwie nie jest w ogóle mięsem. To wysokoprzetworzony, homogenizowany, odwirowywany i szprycowany tonami chemii odpad z odpadu. Po prostu taka... jakby to delikatnie powiedzieć... kupa...

Zanim więc zjesz pasztet lub inną konserwę - dokładnie sprawdź skład. "Mięso oddzielone mechanicznie" w składzie produktu dyskwalifikuje produkt nawet jako karmę dla psów.

Do czego to doszło? Jak się przed tym bronić?