Jakiś czas temu obiecałem Wam więcej potraw ze słonecznika bulwiastego, który to nieodmiennie budzi waszą ciekawość. Warto tu nadmienić, że słonecznik bulwiasty (topinambur) to żadna nowinka kulinarna, po prostu to jedno z warzyw, które wraca do łask po latach zapomnienia.
Topinambur to jedno z warzyw, które kiedyś jedzono na tzw. przednówku, tzn. w czasie, kiedy stare plony, np. ziemniaki w kopcach się już kończyły, a nowe plony jeszcze nie urosły. Na wiosnę wykopywano topinambur z ziemi i spożywano zamiast ziemniaków.
Nic dziwnego, bulwy słonecznika bulwiastego przypominają ziemniaki. Według mnie smak lekko wchodzi w "pietruszkę", ale są tacy, którzy doszukują się w bulwach orzechowego posmaku.
Moje bulwy obrałem, umyłem i starłem. Mniejsze bulwy są dosyć trudne do obrania i lepiej je gotować "w mundurkach", taka potrawa ma sens tylko przy odmianach topinambura z większymi bulwami.
Do wiórków dodałem pieprz, sól, mąkę oraz jajko, by lepiej skleić masę na kotlety.
Następnie uformowałem kotlety, tak jak robi się to z klasycznymi mielonymi i wrzuciłem na patelnię.
Nie obtaczałem kotletów w bułce tartej, inaczej niż zazwyczaj, chciałem zobaczyć, czy kotlety nie będą przywierać do patelni ceramicznej. Jak widać się udało.
Jaki werdykt? Smak bardzo ciekawy, delikatny, przyjemna konsystencja, Kotlety przypominają mi placki z wiórków ziemniaczanych, które niedawno jadłem w jakiejś restauracji w górach, z tym, że są znacznie pyszniejsze. Na 100% wrócę do tego przepisu, będę eksperymentował ze smakami i dodatkami. Polecam Ci także spróbować moich kotletów.
Smacznego!