piątek, 25 marca 2016

Niskokaloryczna Wielkanoc, czyli zdrowe wersje tradycyjnych potraw

Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nią perspektywa pysznych, ale też i kalorycznych posiłków. Warto się przygotować alternatywną wersję menu na wypadek, gdyby nasz żołądek nie mógł poradzić sobie z nadmiarem tłustego jedzenia. Zastanów się razem z nami nad modyfikacją świątecznego menu – żeby było lekkie, smaczne i zdrowe jednocześnie!


Jak zmniejszyć kaloryczność potraw na Wielkanoc? Spróbuj zastąpić zwykle wykorzystywane składniki na mniej kaloryczne i zdrowsze pod względem odżywczym. Potrawy nie stracą na smaku (mogą za to zyskać nowy i lepszy!), a Ty nie zmartwisz się, że Twój bilans kaloryczny został znacznie przekroczony.

Żurek w nowej odsłonie


Zgodnie z tradycją, żurek musi być podawany z białą kiełbasą i ziemniakami. Przepis na żurek na Wielkanoc można jednak delikatnie zmodyfikować i zamiast ziemniaków dodać do zupy kaszę pęczak. Korzyści z tej zamiany jest kilka – po pierwsze, kasza pęcznieje w żołądku i wywołuje poczucie sytości, dzięki czemu nie mamy więcej ochoty na jedzenie. Poza tym połączenie kaszy i żuru nadaje zupie zupełnie nowego smaku – gwarantuję, że na rodzinnym obiedzie zadziwicie nim każdego.

Bez jajek nie ma Wielkanocy!


Wielkanoc to także czas szczególnej popularności jajek, bez których prawie nikt nie wyobraża sobie tych świąt. Zazwyczaj korzystamy z jaj kurzych, ale przecież to nie jedyna dostępna opcja! Jaja przepiórcze mają mniej tłuszczu i cholesterolu niż kurze, mają też więcej składników odżywczych i nie uczulają.

Świąteczne słodkości…bez cukru?


Największym wyzwaniem są jednak słodycze – jak upiec zdrowszą wersję tradycyjnej babki cytrynowej, nie pozbawiając jej przy tym smaku? Przede wszystkim zamiast całych jajek dodaj same białka – mają o wiele mniej kalorii i nie zawierają tyle cholesterolu co żółtka. Przy pieczeniu babki niełatwo też zrezygnować z cukru, który jest jednym z najważniejszych składników ciasta. Na szczęście i na to są jest sposoby – jednym z popularniejszych jego zamienników jest ksylitol, ale mam jeszcze inne pomysły na zastępczy składnik. Zamiast cukru dodaję kisiel owocowy, który może nie dorównuje mu słodkością, ale dzięki temu babka zyskuje ciekawy, lekko truskawkowy posmak.

Ale Wielkanoc to nie tylko babki – inne ciasta sprawdzą się równie dobrze na świątecznym stole. W tym roku zamierzam wypróbować ciasto czekoladowe, w którym nie ma ani grama czekolady (zamiast niej dodajemy kakao) i szarlotkę z kaszy jaglanej (wersja szczególnie polecana osobom uczulonym na gluten). Przy pieczeniu ciast polecam także użycie oleju zamiast margaryny, jeśli to możliwe w danym przepisie.

A wy macie jakieś własne na pomysły na zdrowsze alternatywy dla wielkanocnych dań?


sobota, 19 marca 2016

Zielona herbata - jak zacząłem pić herbatę zieloną?

Moja przygoda z herbata zieloną zaczęła się wiele... wiele lat temu w pierwszym, czy drugim miesiącu studiów, generalnie w takim okresie smutnym, chłodnym, ponurym i deszczowym...

Jako student daleko od domu, na pierwszej stancji, gdzie de facto nawet gotować nie było jak, miałem wielki półlitrowy kubek z żaroodpornego ciemnego szkła, w którym piło się wszystko, piwo karmelowe, kawę, herbatę, zupki chińskie (tak, spokojnie... teraz wiem, że te zupki są dość niezdrowe). Myło się ten kubek w umywalce w łazience i zalewało dalej.

Pewnego dnia skończyła mi się resztka czarnej herbaty, którą chwyciłem w domu rodzinnym i wrzuciłem do plecaka, więc wyskoczyłem do najbliższego sklepiku, mocno zakręcony i wykończony nawałem nowych zajęć, bieganiną, terminami... i poprosiłem o pierwszą herbatę z najbliższej półki, która wydawała mi się duża i tania. Zupełny przypadek...

To była herbata zielona!
Moje zaskoczenie smakiem było ogromne... cóż za lura, cóż za paskudztwo - smakuje jak filiżanka czarnej herbaty, w której ktoś zgasił papierosa (chyba to tak musiało smakować)... no cóż jednak... nie jestem wybredny... druga sprawa, że koszt tej wielkiej paczki herbaty równał się co najmniej kosztowi obiadu w najbliższym barze mlecznym (Bar Duo Jeżycki, Poznań), co prawda najtańszej bezmięsnej wersji obiadu typu cienka zupa, ziemniaki, gulasz sojowy (na więcej na pierwszym roku, nie pracowałem i nie szastałem pieniędzmi). Herbata musiała być wykorzystana - źle kupiłem, trzeba przemęczyć, bo na nową kasy nie ma.

Bardziej przypadkiem, niż na skutek głębszych badań nad zieloną herbatą nauczyłem się ją prawidłowo zaparzać, tzn. nie wrzątkiem ale wodą w okolicach 80-90 stopni, przypadkiem przekonałem się, że można ją zalewać wielokrotnie i.... smakuje podobnie jak przy pierwszym zalaniu.

Praktycznie bez zbędnych ceregieli paczkę omyłkowo kupionej herbaty w końcu zużyłem... i co się stało następnego dnia, po tym kiedy już jej nie miałem? W pewnym momencie dnia pomyślałem: Hmmm... ale mi się chce herbaty, ale nie czarnej... oj, napiłbym się zielonej herbaty!

Zielona herbata bowiem działa na mnie dobrze, delikatnie doładowuje moje akumulatory, nie muli mnie (a czarna herbata bez cukru i cytryny potrafi lekko zemdlić), smak który na początku wydawał się paskudny, teraz jest całkiem przyjemny, a biorąc pod uwagę prawidłowe zaparzanie i to że mogę sobie pozwolić na lepsze gatunki, jest całkiem miło.

O ile po mocnej kawie potrafi człowieka aż "zatrzepać", kofeina z zielonej herbaty działa idealnie. To jest to! Polecam.

A jaką herbatę Ty pijesz?

P.S. Polecam także mój archiwalny wpis o Yerba Mate.