Pokazywanie postów oznaczonych etykietą smażenie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą smażenie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 29 marca 2013

Rybka na dopalaczach.... czyli ryby z supermarketu

Lubię ryby i spożywam ich całkiem dużo. Mieszkam na Dolnym Śląsku, gdzie jednak trudno o świeże ryby morskie, a jeśli już są to są "świeże inaczej" o czym zaraz napiszę. Większy urodzaj jest u nas na ryby słodkowodne ponieważ ten region to takie polskie zagłębie pstrągowo-karpiowe...

...o rybach słodkowodnych i jak kupić dobrą będzie kiedy indziej, natomiast dziś kilka słów o rybach morskich.


Kiedyś mój znajomy, nie pamiętam niestety jaki to miesiąc był, zobaczył niemrożonego dorsza bałtyckiego w jakimś rybnym. Pyta czy świeża.... "Paaanie drogi, oczywiście że świeża! innych nie sprzedajemy!".... traf chciał, że znajomy był pracownikiem firmy handlującej konserwami rybnymi i doskonale wiedział, że od dwóch tygodni na Bałtyku trwał okres ochronny na dorsza... więc to coś na ladzie było zapewne wielokrotnie odmrażane, uzdatniane, zamrażane.... kiedy to powiedział, kasjerce było nieco łyso... ale czy to coś dało na dłuższą metę?

Innym cyrkiem są ryby mrożone, dobrze jest sprawdzić skład mrożonki, a w przypadku kupowania luzem poprosić o etykietę. Nie uwierzycie jaki chemiczny bajzel może kryć się w mrożonych rybach, opisany drobnymi literami, bo przecież dużymi literami na opakowaniu macie napisane "Omega3", "Zdrowe serce", "Jakość i zdrowie"... Można jednak znaleźć mrożonki, nieco droższe oczywiście bez tego ciężaru chemii. Warto poszukać.

Nad morzem wchodzę do sklepu przy plaży, a tam galeria pięknie uwędzonych ryb... swojsko... lokalnie... rybka nad morzem, ale nauczony doświadczeniem znajomego naciskam młodego kasjera... skąd ten dorsz, lokalny? A czy ta ryba to też miejscowa? "Nie... no wie Pan... z hurtowni pod Gdańskiem... gdzie tam lokalne... niech Pan sobie lepiej idzie na flądrę za rogiem, bo cała reszta to z hurtowni." Chłopak był przynajmniej uczciwy, to się ceni...

Zbliża się piątek i tradycyjnie jutro wielu Polaków zje rybkę... i nawet nie będą wiedzieć, że to była rybka na dopalaczach... na emulgatorach, fosforanach, regulatorach, konserwantach, utrwalaczach i antyutleniaczach... i ta rybka się skurczy na patelni do zaledwie 25-30% wagi która widniała na opakowaniu.

Jaki tłuszcz do smażenia?

Jako chłop gotujący, a szczególnie lubiący smażone potrawy, często zastanawiam się nad tym jaki tłuszcz jest najlepszy do smażenia.

- Sam preferuję oliwę z oliwek extra virgin, choć wiem, że nie powinno się jej smażyć, a raczej spożywać na surowo. Lubię ten smak.

- Dość dobry do smażenia jak dla mnie jest smalec gęsi, delikatny w smaku. Pełny, sycący i ponoć zdrowy dla układu krążenia.

- Rewelacyjnym wyborem jest jak dla mnie masło klarowane - rewelacyjne do potraw, gdzie maślany posmak jest pożądany (np. szpinak, jajecznica z cebulką), ale gdzie przypalone zbyt długo masło zepsułoby potrawę.

- Z myślą o siłowni (ponoć zawiera substancje anaboliczne) kupiłem delikatny i świetnie nadający się do wszystkiego olej z pestek winogron - jak dla mnie dość fajny i uniwersalny.


Jeden jest fakt, wymienione powyżej tłuszcze są drogie, ale i na to jest patent - można je pomieszać z tańszym, bardziej popularnym tłuszczem, a i tak potrawa nabierze trochę smaku.

Te droższe tłuszcze aż tak szybko "nie schodzą" z drugiej strony, bo używam ich głównie ja do swoich fanaberii kulinarnych.

Preferowany u mnie w domu tłuszcz to smalec, najlepiej smalec własnej roboty (ale nie zawsze mam czas i chęć wytapiać) oraz olej rzepakowy, choć krążą raz po raz plotki, że ten ostatni jest niezdrowy. Z kolei ostatnio słyszę, że rzepak tłoczony na zimno (drogi, ale także kupuję czasem) jednak zdrowy jest.

Każdy mówi co innego. I co wy na to?