sobota, 19 marca 2016

Zielona herbata - jak zacząłem pić herbatę zieloną?

Moja przygoda z herbata zieloną zaczęła się wiele... wiele lat temu w pierwszym, czy drugim miesiącu studiów, generalnie w takim okresie smutnym, chłodnym, ponurym i deszczowym...

Jako student daleko od domu, na pierwszej stancji, gdzie de facto nawet gotować nie było jak, miałem wielki półlitrowy kubek z żaroodpornego ciemnego szkła, w którym piło się wszystko, piwo karmelowe, kawę, herbatę, zupki chińskie (tak, spokojnie... teraz wiem, że te zupki są dość niezdrowe). Myło się ten kubek w umywalce w łazience i zalewało dalej.

Pewnego dnia skończyła mi się resztka czarnej herbaty, którą chwyciłem w domu rodzinnym i wrzuciłem do plecaka, więc wyskoczyłem do najbliższego sklepiku, mocno zakręcony i wykończony nawałem nowych zajęć, bieganiną, terminami... i poprosiłem o pierwszą herbatę z najbliższej półki, która wydawała mi się duża i tania. Zupełny przypadek...

To była herbata zielona!
Moje zaskoczenie smakiem było ogromne... cóż za lura, cóż za paskudztwo - smakuje jak filiżanka czarnej herbaty, w której ktoś zgasił papierosa (chyba to tak musiało smakować)... no cóż jednak... nie jestem wybredny... druga sprawa, że koszt tej wielkiej paczki herbaty równał się co najmniej kosztowi obiadu w najbliższym barze mlecznym (Bar Duo Jeżycki, Poznań), co prawda najtańszej bezmięsnej wersji obiadu typu cienka zupa, ziemniaki, gulasz sojowy (na więcej na pierwszym roku, nie pracowałem i nie szastałem pieniędzmi). Herbata musiała być wykorzystana - źle kupiłem, trzeba przemęczyć, bo na nową kasy nie ma.

Bardziej przypadkiem, niż na skutek głębszych badań nad zieloną herbatą nauczyłem się ją prawidłowo zaparzać, tzn. nie wrzątkiem ale wodą w okolicach 80-90 stopni, przypadkiem przekonałem się, że można ją zalewać wielokrotnie i.... smakuje podobnie jak przy pierwszym zalaniu.

Praktycznie bez zbędnych ceregieli paczkę omyłkowo kupionej herbaty w końcu zużyłem... i co się stało następnego dnia, po tym kiedy już jej nie miałem? W pewnym momencie dnia pomyślałem: Hmmm... ale mi się chce herbaty, ale nie czarnej... oj, napiłbym się zielonej herbaty!

Zielona herbata bowiem działa na mnie dobrze, delikatnie doładowuje moje akumulatory, nie muli mnie (a czarna herbata bez cukru i cytryny potrafi lekko zemdlić), smak który na początku wydawał się paskudny, teraz jest całkiem przyjemny, a biorąc pod uwagę prawidłowe zaparzanie i to że mogę sobie pozwolić na lepsze gatunki, jest całkiem miło.

O ile po mocnej kawie potrafi człowieka aż "zatrzepać", kofeina z zielonej herbaty działa idealnie. To jest to! Polecam.

A jaką herbatę Ty pijesz?

P.S. Polecam także mój archiwalny wpis o Yerba Mate.

Racjonalna dieta i zdrowy styl życia

Zdrowe odżywianie jest ważne dla naszego zdrowia i samopoczucia. (Niektórzy przekonują, że zdrowa, racjonalna dieta to także oszczędzanie, bo oszczędzamy na późniejszych honorariach lekarzy. Sprytne, nieprawdaż?) Jednak zdrowe odżywianie to nie tylko popularne hasło rzucone tu i ówdzie na moim blogu, to także nie jednorazowe zakupy w sklepie ze zdrową żywnością, to nie incydentalna "zdrowa potrawa" przygotowana od święta według przepisu z programu kulinarnego w TV.

Racjonalna dieta to jest konsekwencja i dziesiątki codziennych wyborów.

Czy się staram odżywiać zdrowo, a chociażby mniej szkodliwie? Wygląda na to, że przynajmniej się staram, wiele z moich wyborów kulinarnych staram się Wam przekazać na tym blogu w możliwie atrakcyjnej formie, jednak są też takie sytuacje, jak opisana poniżej....

Niedawno na służbowym wyjeździe trafiam do baru i oczywiście moją głodną uwagę przykuwa to:


oraz...


Wygląda pysznie i kusząco. Oj... najadłby się człowiek, napchał się aż brzuch pęknie... przynajmniej kiedyś...

Ale... zaraz... większość tych pozornie pysznych dań to w sumie sama panierka, panierka na panierce ociekająca tłuszczem. I to zapewne nie  dobrej klasy olejem rzepakowym, albo swojskim smalczykiem (tak - dobrze przygotowany - nie przesmażony zanadto - swojski smalec jest według mnie zdrowy!)  ale tanią fryturą na utwardzanych tłuszczach roślinnych, pełnych chemii i syfu, emulgatorów, dodatków E-cośtam (taka jest brutalna codzienność w 95% punktów gastronomicznych).

Niestety, mamy tu najpewniej puste węglowodany na dość tanim, sztucznym tłuszczu. Czy jest alternatywa, która byłaby nie tylko zdrowa, ale i smaczna? Do tego właśnie staram się dążyć, zarówno w mojej diecie, jak i blogowaniu.


Wybieram w końcu inny zestaw. Warzywno-kurczakowe leczo oraz bułkę... Ale moment... - pytam panią Krysię przy barze - czy ma pani bułkę razową, albo chociaż grahamkę z otrębami? Nie? No to zamiast pieczywa talerz surówki proszę.

I tak to dalej leci codziennie z wieloma wyborami konsumenckimi. Oczywiście, nie jestem ideałem trzymającym się 100% diety, ale staram się przynajmniej by 90% tego co jem miało sens. No i ważne... z czym dość trudno się opanować, ale należy... jeść... nie "żreć".

Czy Ty także starasz się dokonywać podobnych, codziennych wyborów?


czwartek, 10 marca 2016

Kotlety z płatków gryczanych

Wczoraj w Lubinie w Pierogarni Pod Kogutem na "najpiękniejszym rynku Dolnego Śląska" jadłem pierogi z nadzieniem z kaszy gryczanej i grzybami, skoro kasza gryczana dobrze wypadła jako farsz dla pierogów pomyślałem, że będzie się nadawać na farsz do kotletów "mielonych". 

Nie dam głowy, ale wydaje mi się, że ktoś wspominał o zastosowaniu kaszy gryczanej jako bazy do różnych potraw wegetariańskich w facebookowych komentarzach do moich przepisów.

Jako bazę wziąłem płatki gryczane ekspresowe, są szybkie w przyrządzeniu, niedrogie, dosyć elastyczne, jeśli chodzi o dobieranie stopnia "namoczenia" farszu.


Zagęściłem płatki jajkiem oraz mąką tortową.


Sól i przyprawy wedle gustu, a ten każdy z Was ma inny, więc tu nie będę się rozpisywał. Wiecie co macie robić ;-) Ja na pewno w składzie farszu na przyszłość widzę trochę cebuli, czosnku, przyprawy do kotletów mielonych.


Następnie uformowałem kotlety i obtoczyłem w bułce tartej.


Potem smażenie na oleju rzepakowym na złoty kolor.


Gotowe kotlety były tak smaczne, że jestem już na 100% pewien, że na stałe zagoszczą w mojej kuchni. Myślę o dodaniu do farszu pieczarek Portobello przy następnej sesji kulinarnej.

Dużą zaletą tych kotletów było dość duże tempo ich przygotowania i krótki okres smażenia. Idealny zdrowy fast-food.

Smacznego ;-)

P.S. Polecam Kotlety mielone z ciecierzycy