sobota, 9 kwietnia 2016

Hummus klasyczny w praktyce

Wczoraj za 4 zł kupiłem w pobliskim sklepie hummus pewnej firmy (znanej na rynku produktów wegetariańskich). Wcześniej testowałem parówki tej firmy oraz pasztety, dziś zdecydowałem się na śniadanie z hummusem. 


Hummus to po prostu po arabsku ciecierzyca, a sam produkt składa się w dużej mierze z mielonej ciecierzycy, w pewnym sensie jest to coś pomiędzy kremem warzywnym a pasztetem kanapkowym o dość delikatnym smaku. Z uwagi na ten właśnie smak preferuję cieciorkę zamiast soi (jako składnik potraw bezmięsnych).


Dzisiaj zrobiłem sobie kanapkę na bułce pszennej, z czerwoną cebulą, która w założeniu miała złamać łagodny, kremowy smak hummusu... i to się udało. Ostrooo...


Kolejne kanapki są na chlebie wieloziarnistym, już bez cebuli, za to z łagodną papryką. Idealna kompozycja delikatnego smaku. W sam raz na śniadanie.

Co do samego hummusu, był całkiem dobry, choć wolałbym bardziej zdecydowaną konsystencję (mniej wody). Mam jednak podejrzenie graniczące z pewnością, że własnej roboty hummus z miksera byłby ciekawszym rozwiązaniem dla pasjonata kulinariów. Ugotowanie cieciorki, zmiksowanie i przyprawienie hummusu nie jest znów aż takie trudne. A co Ty o tym myślisz?

Smacznego!

piątek, 8 kwietnia 2016

Potrawy z jajkiem - jajecznica z brokułami

Potrawy z jajkiem są często polecane przez wielu dietetyków, ale i "mistrzów patelni" na śniadanie. Nic dziwnego, jajko zapewnia duże bogactwo substancji odżywczych, które dadzą nam energię na rozpoczęcie dnia. Jeśli jajko jest w jakiś sposób smażone tak jak na przykład tu...

Chleb smażony z jajkiem


...to mamy też porcję kalorii, która zaserwowana rano, jest akurat bardzo dobra... Zdziwicie się pewnie - jak to - prowadzę blog o nazwie "Racjonalna Dieta" i polecam bombę kaloryczną pt. chleb w jajku? Owszem, z tym że polecam ją rano, kiedy nasz metabolizm ma się nastawić na spalanie, a w żadnym wypadku późno wieczorem, kiedy organizm się wycisza i zasadniczo nie powinno się już nic jeść. Czy ta różnica jest jasna?


Dziś na moje śniadanie przyrządziłem sobie jajecznicę z brokułami. Gotowane brokuły zostawiłem sobie z poprzedniego dnia (ugotowałem nieco na zapas). Do tego odrobina soli i pieprzu.


Zestaw podany z chlebem wysokobłonnikowym, tak aby posiłek dał uczucie sytości. Po śniadaniu świeżo mielona kawa...

Smacznego!

czwartek, 7 kwietnia 2016

Miody manuka

Każdy z nas przynajmniej raz w życiu próbował miodu i wie doskonale, czym charakteryzuje się ten produkowany przez pszczoły przysmak. Wrażenia smakowe w każdym przypadku mogą być jednak zupełnie inne, ponieważ rodzajów miodu jest bardzo wiele. Mogą się one różnić od siebie nie tylko smakiem, ale także zapachem, kolorem oraz konkretnymi właściwościami. Dlatego jeśli za pierwszym razem nie zasmakowaliśmy w miodzie, być może warto go nie skreślać, lecz pokusić się o degustację innego rodzaju. Wśród niezliczonych gatunków znajdziemy takie, które pomogą nam zadbać o zdrowie i wygląd, takie, które wykorzystamy do przygotowania konkretnych potraw oraz takie, którymi posłodzimy herbatę lub które zjemy wprost ze słoika. Niektóre z nich posiadają bardzo specyficzne, znane i cenione na całym świecie, cechy. 
 

Taką wyjątkową propozycją jest miód manuka. Powstaje on z nektaru, jaki pszczoły zbierają z powszechnego na terenie Nowej Zelandii krzewu manuka. Jest to wiecznie zielona roślina, której niezwykłe właściwości dostrzeżono już wiele lat temu i którą wykorzystuje się w leczeniu różnych przypadłości. Następnie cechy te zauważono także w pochodzącym z niej miodzie i od tamtych czasów aż do dziś jest on jednym z najlepszych naturalnych lekarstw i ma nieoceniony wpływ na zdrowie. Warto dowiedzieć się, jak możemy go wykorzystywać i w jakich sytuacjach najlepiej nam posłuży.

Skorzystaj ze zdrowotnych właściwości jednego z najlepszych miodów

Miód manuka cieszy się ogromną sławą na całym świecie. Mnóstwo osób docenia jego niepowtarzalne właściwości, dlatego jego cena w porównaniu do bardziej znanych, ogólnodostępnych miodów, jest dość wysoka. Warto jednak zainwestować w ten jedyny w swoim rodzaju produkt, ponieważ może on przynieść nam ogromne korzyści. Jego niezwykłe działanie opiera się głównie na zawartym w nim naturalnym składniku MGO (Methylglyoxal). Znaleźć można miody manuka o jego zróżnicowanym stężeniu, a najlepiej jest kupować te, które mają go najwięcej. Uważane są one za bardzo dobre lekarstwo, którego działanie często porównywalne jest z efektami, jakie uzyskuje się podczas stosowania antybiotyku.

Miody manuka posiadają właściwości antyseptyczne, antybakteryjne oraz wzmacniające, dzięki czemu można stosować je w wielu przypadkach. Zapobiegają one rozwojowi drobnoustrojów, a także pomagają walczyć ze stanami zapalnymi oraz wirusami. Bardzo znany jest między innymi wpływ miodu manuka na leczenie chorób przewodu pokarmowego (wrzody żołądka, nadkwasota, problemy z trawieniem i inne), układu oddechowego (kaszel, zapalenie gardła, katar) oraz innych dolegliwości. Ponadto posiada on także działanie uodparniające i może ochronić nas przed grypą lub przeziębieniem, dlatego warto korzystać z niego szczególnie w sezonie zimowym. Oprócz wymienionych przypadków miód manuka sprawdza się także w leczeniu wielu innych chorób i przypadłości, z którymi zmaga się wielu z nas. Jego największą zaletą jest fakt, że można stosować go niemal w dowolnych ilościach i jest całkowicie bezpieczny dla naszego zdrowia. Jego używanie, choć bardzo rzadko, niekiedy jest jednak niewskazane – na przykład wtedy, gdy mamy alergię na produkty pszczele. Warto to więc sprawdzić to przed jego zastosowaniem.

Nie wiesz, które miody przypadną Ci do gustu? Sprawdź to!


Jeśli zainteresowały Cię niezwykłe właściwości miodów i chciałbyś dowiedzieć się, który z nich sprawdzi się u Ciebie najlepiej, powinieneś zasięgnąć dodatkowych informacji. Opisy miodu manuka oraz innych rodzajów tego przysmaku znajdziesz na stronie http://wcinaj-miod.pl/miod-manuka/. Jest to jedno z najlepszych źródeł informacji o miodach, wosku, mleczku i innych wartościowych produktach dostarczanych nam przez pszczoły. Będziesz mógł przeczytać tam wiele ciekawych porad i artykułów, a także odnaleźć najlepsze przepisy na potrawy zawierające miód. Dzięki temu zaskoczysz swoją rodzinę i gości oryginalnymi daniami, a także lepiej zadbasz o Wasze zdrowie! Właściwości miodu doceniano już setki lat temu, dlatego Ty także powinieneś skorzystać z jego zalet. Na wcinaj-miod.pl możesz sprawdzić, który z jego gatunków będzie dla Ciebie odpowiedni oraz zamówić go z dostawą do domu! Nie wahaj się więc i już dziś odwiedź wcinaj-miód.pl oraz spraw, by ten niezwykły produkt na stałe zagościł na Twoim stole!

sobota, 2 kwietnia 2016

Chleb smażony z jajkiem

Dziś zaproponuję Wam potrawę bardzo smaczną, ale jednocześnie bardzo oszczędną, bo wykorzystującą czerstwy chleb, który większość z nas po prostu wyrzuca. Oczywiście w moim wydaniu to jest chleb pełnoziarnisty, z dużą zawartością błonnika, itp. ...taki chleb dobrej jakości, który zostawiony na kilka dni w chlebaku nigdy nie pleśnieje, ale jedynie schnie.

Tak się też stało po kilkudniowym wyjeździe z zostawionym w domu chlebem, ale po co, coś tak dobrego ma się marnować?


Rozbiłem i rozklepałem jajko... lubię takie od kur z wolnego wybiegu ze względów "filozoficznych".


Czerstwy chleb wrzucam do jajka i staram się, aby był ze wszystkich stron dobrze "zamoczony".


Następnie smażenie na ciemnozłoty kolor...


...i w końcu degustacja.

Niewątpliwą zaletą, oprócz oszczędności, jest tu fakt, że taki chleb za bardzo nie nasiąka tłuszczem, z zewnątrz jest podpieczony, w środku miękki i pachnący.

Zrobiłem Ci smaka? Jeśli masz w kuchni taki co najmniej 2-3 dniowy chleb - koniecznie spróbuj tego prostego, ale jednocześnie genialnego przepisu.

Smacznego!


poniedziałek, 28 marca 2016

Kawa mielona

Jedną z rzeczy, które dobrze pamiętam z dzieciństwa jest wspaniały zapach kawy w powietrzu, ale nie kawy takiej zwyczajnej, tylko świeżo mielonej w młynku do kawy. Kiedyś nie było bowiem kawy rozpuszczalnej a i kawa mielona była rzadziej dostępna niż po prostu palone ziarna. 


W ostatnich latach kawa świeżo mielona uległa zapomnieniu i powoli wraca do łask na fali zainteresowana zdrową żywnością. 

Dlaczego?

O ile, kiedy kupisz ziarna i zmielisz je samodzielnie - to po prostu wiesz co pijesz - w przypadku kawy mielonej, gotowej, kupowanej w sklepie normy są na tyle tolerancyjne, że w kawie może znaleźć się dużo więcej niż tylko same ziarna... a tego przecież nie chcemy.


Kupiłem w pobliskim markecie młynek z przeceny za 30 zł oraz kawę ziarnistą znanej marki, aczkolwiek znajomi już mi przekazali informację gdzie, jak i kiedy można kupić dobrej jakości palone ziarna, w dobrej cenie i niekoniecznie super markowe. Jeśli się sprawdzą - dam wam informację na blogu. Szczególnie Czytelników bloga Oszczędzanie to może zainteresuje ;-)



Co ciekawe kawa ziarnista "znanej marki" nie jest wcale tańsza niż kawa mielona... znajomi mi zwrócili uwagę, że na zdrowy rozsądek powinno być odwrotnie. Czyżby gotowiec z supermarketu rzeczywiście zawierał nie tylko kawę, ale i np. mielone fragmenty łupin?


Szkoda, że przez internet nie możecie poczuć tego wspaniałego zapachu świeżo mielonej kawy unoszącego się w powietrzu, bo chciałbym się nim z Wami podzielić... moje dziecko wchodzi do kuchni i mówi... ehhh.. ale ładnie pachnie, lepiej niż perfumy.... ale piękny zapach.

Smacznego!

...i pamiętajcie o zmotywowaniu mnie do dalszego pisania i polubieniu bloga na FB; https://www.facebook.com/RacjonalnaDieta/

sobota, 26 marca 2016

Szpinak - świeże liście na śniadanie. Słowo o zdrowych tłuszczach

Lubię często przyrządzić takie szybkie "zdrowe" potrawy, można by zaryzykować stwierdzenie - minimalistyczne w przygotowaniu. Jeśli śledzicie także mój główny blog i widzieliście już mój aneks kuchenny oraz rozmowę pod wpisem, wiecie, że takie urządzenie kuchni wymusza pewien styl gotowania.



Zatem mniej flaków robionych "od podstaw", wątrób i własnej roboty pasztetów mięsnych, bigosów duszonych przez 2 dni - natomiast więcej potraw szybkich, często też opartych raczej na warzywach niż dużych ilościach mięsa.




Kiedy jestem na zakupach przede wszystkim wypatruje rzeczy szybkich w przygotowaniu, ale jednocześnie "ciekawych" pod względem kulinarnym.... no i zdrowych! 
Prościej nie można, zielone liście szpinaku myję (uwierzcie mi - to konieczne) i wrzucam na patelnie. Podlewam oliwą z pierwszego tłoczenia, odrobinę wodą i podgrzewam powoli. (Oliwki nie lubią wysokiej temperatury.) Posypuję azjatycką mieszanką ziół. (Tutaj wedle gustu, w przypadku szpinaku powinno się zaczynać po prostu od soli i pieprzu.)

Do potrawy zrobiłem sobie pieczywo ze smalcem. Wegetarianom polecam mały talerzyk z oliwą z oliwek z pierwszego tłoczenia i zanurzanie pieczywa, tak jak to robią na południu.

Czytelnikom jedzącym mięso, którzy w tej chwili wzdrygają się odnośnie tego smalcu polecam pogooglować na temat jego szkodliwości zwracając uwagę na najbardziej aktualne źródła i badania. 

Otóż mit na temat szkodliwości smalcu legł w gruzach, tak samo jak niechęć "środowiska", związanego z propagowaniem zdrowej żywności, do jajek. 

Na nasz układ krwionośny bardzo negatywnie wpływają tłuszcze utwardzane (np. margaryna) oraz czerwone mięso (np. szynka) z uwagi na wysoką koncentrację niekorzystnych związków chemicznych.

O dziwo zdrowy okazuje się smalec. Najzdrowsze "w śwince" są: słonina, boczek, podgardle. Niezdrowe części to szynka, schab, itp. wszystko z dużą koncentracją "czerwonej" tkanki. Słoninka to nie jest tłuszcz trans, ani żadna sztucznota, spożywana w umiarze będzie bardzo zdrowa.

Podkreślam - niezależnie od aktualnie panujących trendów w zdrowym żywieniu - istotny będzie umiar!

piątek, 25 marca 2016

Niskokaloryczna Wielkanoc, czyli zdrowe wersje tradycyjnych potraw

Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nią perspektywa pysznych, ale też i kalorycznych posiłków. Warto się przygotować alternatywną wersję menu na wypadek, gdyby nasz żołądek nie mógł poradzić sobie z nadmiarem tłustego jedzenia. Zastanów się razem z nami nad modyfikacją świątecznego menu – żeby było lekkie, smaczne i zdrowe jednocześnie!


Jak zmniejszyć kaloryczność potraw na Wielkanoc? Spróbuj zastąpić zwykle wykorzystywane składniki na mniej kaloryczne i zdrowsze pod względem odżywczym. Potrawy nie stracą na smaku (mogą za to zyskać nowy i lepszy!), a Ty nie zmartwisz się, że Twój bilans kaloryczny został znacznie przekroczony.

Żurek w nowej odsłonie


Zgodnie z tradycją, żurek musi być podawany z białą kiełbasą i ziemniakami. Przepis na żurek na Wielkanoc można jednak delikatnie zmodyfikować i zamiast ziemniaków dodać do zupy kaszę pęczak. Korzyści z tej zamiany jest kilka – po pierwsze, kasza pęcznieje w żołądku i wywołuje poczucie sytości, dzięki czemu nie mamy więcej ochoty na jedzenie. Poza tym połączenie kaszy i żuru nadaje zupie zupełnie nowego smaku – gwarantuję, że na rodzinnym obiedzie zadziwicie nim każdego.

Bez jajek nie ma Wielkanocy!


Wielkanoc to także czas szczególnej popularności jajek, bez których prawie nikt nie wyobraża sobie tych świąt. Zazwyczaj korzystamy z jaj kurzych, ale przecież to nie jedyna dostępna opcja! Jaja przepiórcze mają mniej tłuszczu i cholesterolu niż kurze, mają też więcej składników odżywczych i nie uczulają.

Świąteczne słodkości…bez cukru?


Największym wyzwaniem są jednak słodycze – jak upiec zdrowszą wersję tradycyjnej babki cytrynowej, nie pozbawiając jej przy tym smaku? Przede wszystkim zamiast całych jajek dodaj same białka – mają o wiele mniej kalorii i nie zawierają tyle cholesterolu co żółtka. Przy pieczeniu babki niełatwo też zrezygnować z cukru, który jest jednym z najważniejszych składników ciasta. Na szczęście i na to są jest sposoby – jednym z popularniejszych jego zamienników jest ksylitol, ale mam jeszcze inne pomysły na zastępczy składnik. Zamiast cukru dodaję kisiel owocowy, który może nie dorównuje mu słodkością, ale dzięki temu babka zyskuje ciekawy, lekko truskawkowy posmak.

Ale Wielkanoc to nie tylko babki – inne ciasta sprawdzą się równie dobrze na świątecznym stole. W tym roku zamierzam wypróbować ciasto czekoladowe, w którym nie ma ani grama czekolady (zamiast niej dodajemy kakao) i szarlotkę z kaszy jaglanej (wersja szczególnie polecana osobom uczulonym na gluten). Przy pieczeniu ciast polecam także użycie oleju zamiast margaryny, jeśli to możliwe w danym przepisie.

A wy macie jakieś własne na pomysły na zdrowsze alternatywy dla wielkanocnych dań?


sobota, 19 marca 2016

Zielona herbata - jak zacząłem pić herbatę zieloną?

Moja przygoda z herbata zieloną zaczęła się wiele... wiele lat temu w pierwszym, czy drugim miesiącu studiów, generalnie w takim okresie smutnym, chłodnym, ponurym i deszczowym...

Jako student daleko od domu, na pierwszej stancji, gdzie de facto nawet gotować nie było jak, miałem wielki półlitrowy kubek z żaroodpornego ciemnego szkła, w którym piło się wszystko, piwo karmelowe, kawę, herbatę, zupki chińskie (tak, spokojnie... teraz wiem, że te zupki są dość niezdrowe). Myło się ten kubek w umywalce w łazience i zalewało dalej.

Pewnego dnia skończyła mi się resztka czarnej herbaty, którą chwyciłem w domu rodzinnym i wrzuciłem do plecaka, więc wyskoczyłem do najbliższego sklepiku, mocno zakręcony i wykończony nawałem nowych zajęć, bieganiną, terminami... i poprosiłem o pierwszą herbatę z najbliższej półki, która wydawała mi się duża i tania. Zupełny przypadek...

To była herbata zielona!
Moje zaskoczenie smakiem było ogromne... cóż za lura, cóż za paskudztwo - smakuje jak filiżanka czarnej herbaty, w której ktoś zgasił papierosa (chyba to tak musiało smakować)... no cóż jednak... nie jestem wybredny... druga sprawa, że koszt tej wielkiej paczki herbaty równał się co najmniej kosztowi obiadu w najbliższym barze mlecznym (Bar Duo Jeżycki, Poznań), co prawda najtańszej bezmięsnej wersji obiadu typu cienka zupa, ziemniaki, gulasz sojowy (na więcej na pierwszym roku, nie pracowałem i nie szastałem pieniędzmi). Herbata musiała być wykorzystana - źle kupiłem, trzeba przemęczyć, bo na nową kasy nie ma.

Bardziej przypadkiem, niż na skutek głębszych badań nad zieloną herbatą nauczyłem się ją prawidłowo zaparzać, tzn. nie wrzątkiem ale wodą w okolicach 80-90 stopni, przypadkiem przekonałem się, że można ją zalewać wielokrotnie i.... smakuje podobnie jak przy pierwszym zalaniu.

Praktycznie bez zbędnych ceregieli paczkę omyłkowo kupionej herbaty w końcu zużyłem... i co się stało następnego dnia, po tym kiedy już jej nie miałem? W pewnym momencie dnia pomyślałem: Hmmm... ale mi się chce herbaty, ale nie czarnej... oj, napiłbym się zielonej herbaty!

Zielona herbata bowiem działa na mnie dobrze, delikatnie doładowuje moje akumulatory, nie muli mnie (a czarna herbata bez cukru i cytryny potrafi lekko zemdlić), smak który na początku wydawał się paskudny, teraz jest całkiem przyjemny, a biorąc pod uwagę prawidłowe zaparzanie i to że mogę sobie pozwolić na lepsze gatunki, jest całkiem miło.

O ile po mocnej kawie potrafi człowieka aż "zatrzepać", kofeina z zielonej herbaty działa idealnie. To jest to! Polecam.

A jaką herbatę Ty pijesz?

P.S. Polecam także mój archiwalny wpis o Yerba Mate.

Racjonalna dieta i zdrowy styl życia

Zdrowe odżywianie jest ważne dla naszego zdrowia i samopoczucia. (Niektórzy przekonują, że zdrowa, racjonalna dieta to także oszczędzanie, bo oszczędzamy na późniejszych honorariach lekarzy. Sprytne, nieprawdaż?) Jednak zdrowe odżywianie to nie tylko popularne hasło rzucone tu i ówdzie na moim blogu, to także nie jednorazowe zakupy w sklepie ze zdrową żywnością, to nie incydentalna "zdrowa potrawa" przygotowana od święta według przepisu z programu kulinarnego w TV.

Racjonalna dieta to jest konsekwencja i dziesiątki codziennych wyborów.

Czy się staram odżywiać zdrowo, a chociażby mniej szkodliwie? Wygląda na to, że przynajmniej się staram, wiele z moich wyborów kulinarnych staram się Wam przekazać na tym blogu w możliwie atrakcyjnej formie, jednak są też takie sytuacje, jak opisana poniżej....

Niedawno na służbowym wyjeździe trafiam do baru i oczywiście moją głodną uwagę przykuwa to:


oraz...


Wygląda pysznie i kusząco. Oj... najadłby się człowiek, napchał się aż brzuch pęknie... przynajmniej kiedyś...

Ale... zaraz... większość tych pozornie pysznych dań to w sumie sama panierka, panierka na panierce ociekająca tłuszczem. I to zapewne nie  dobrej klasy olejem rzepakowym, albo swojskim smalczykiem (tak - dobrze przygotowany - nie przesmażony zanadto - swojski smalec jest według mnie zdrowy!)  ale tanią fryturą na utwardzanych tłuszczach roślinnych, pełnych chemii i syfu, emulgatorów, dodatków E-cośtam (taka jest brutalna codzienność w 95% punktów gastronomicznych).

Niestety, mamy tu najpewniej puste węglowodany na dość tanim, sztucznym tłuszczu. Czy jest alternatywa, która byłaby nie tylko zdrowa, ale i smaczna? Do tego właśnie staram się dążyć, zarówno w mojej diecie, jak i blogowaniu.


Wybieram w końcu inny zestaw. Warzywno-kurczakowe leczo oraz bułkę... Ale moment... - pytam panią Krysię przy barze - czy ma pani bułkę razową, albo chociaż grahamkę z otrębami? Nie? No to zamiast pieczywa talerz surówki proszę.

I tak to dalej leci codziennie z wieloma wyborami konsumenckimi. Oczywiście, nie jestem ideałem trzymającym się 100% diety, ale staram się przynajmniej by 90% tego co jem miało sens. No i ważne... z czym dość trudno się opanować, ale należy... jeść... nie "żreć".

Czy Ty także starasz się dokonywać podobnych, codziennych wyborów?


czwartek, 10 marca 2016

Kotlety z płatków gryczanych

Wczoraj w Lubinie w Pierogarni Pod Kogutem na "najpiękniejszym rynku Dolnego Śląska" jadłem pierogi z nadzieniem z kaszy gryczanej i grzybami, skoro kasza gryczana dobrze wypadła jako farsz dla pierogów pomyślałem, że będzie się nadawać na farsz do kotletów "mielonych". 

Nie dam głowy, ale wydaje mi się, że ktoś wspominał o zastosowaniu kaszy gryczanej jako bazy do różnych potraw wegetariańskich w facebookowych komentarzach do moich przepisów.

Jako bazę wziąłem płatki gryczane ekspresowe, są szybkie w przyrządzeniu, niedrogie, dosyć elastyczne, jeśli chodzi o dobieranie stopnia "namoczenia" farszu.


Zagęściłem płatki jajkiem oraz mąką tortową.


Sól i przyprawy wedle gustu, a ten każdy z Was ma inny, więc tu nie będę się rozpisywał. Wiecie co macie robić ;-) Ja na pewno w składzie farszu na przyszłość widzę trochę cebuli, czosnku, przyprawy do kotletów mielonych.


Następnie uformowałem kotlety i obtoczyłem w bułce tartej.


Potem smażenie na oleju rzepakowym na złoty kolor.


Gotowe kotlety były tak smaczne, że jestem już na 100% pewien, że na stałe zagoszczą w mojej kuchni. Myślę o dodaniu do farszu pieczarek Portobello przy następnej sesji kulinarnej.

Dużą zaletą tych kotletów było dość duże tempo ich przygotowania i krótki okres smażenia. Idealny zdrowy fast-food.

Smacznego ;-)

P.S. Polecam Kotlety mielone z ciecierzycy



wtorek, 1 marca 2016

Śniadanie (anty)angielskie

Śniadanie angielskie, czy choćby śniadanie na styl angielski (bo w Polsce nie mamy na ogół aż tak podłych produktów by mu dorównać) jest w założeniu czymś smacznym i użytecznym. Idea śniadania angielskiego była prosta - zapewnić obfite i kaloryczne śniadanie mężczyźnie, który za chwilę pójdzie do pracy do walijskiej kopalni albo do londyńskiego portu i wyrąbie kilofem X ton węgla albo przerzuci na swoich plecach Y ton ładunku.

Tylko, że te czasy minęły (górnictwa już w Walii nie ma) a nawet przysłowiowy doker idzie do portu, siada wygodnie w fotelu i joystickiem operuje maszyną, która ładuje kontenery. 

Śniadanie angielskie nie nadaje się obecnie dla większości ludzi, ale szczególnie Brytyjczycy lubią o tym zapominać, co potem widać na wakacjach, jako, że Brytyjki, szczególnie te, którym minął wiek nastoletni bez trudu idzie rozpoznać. Mówi się, że nie ma brzydkich kobiet, są tylko zaniedbane, jednak trudno mi przejść obojętnie na takie "utuczenie z premedytacją"...

...dlatego jestem przeciwnikiem klasycznych angielskich czy też brytyjskich śniadań, a jeśli trzeba przygotować śniadanie obfite, przed porankiem, w którym czeka człowieka trochę więcej wysiłku mam inną propozycję.


Cebulka z pomidorem, podsmażona na oleju rzepakowym, tak aby było trochę po staremu...


Parówka wegetariańska? Dlaczego wegetariańska? Ponieważ dobrze ugotowana i podana z ketchupem smakuje przyzwoicie, zawiera mniej chemii, nie zawiera mięsa oddzielonego mechanicznie (czyli mielonych i odsączanych odpadów zwierzęcych), przez co mniej "leży na żołądku".


W praktyce chodzi o to aby było "na bogato" ale zdrowo, przy tym zaskakiwało bogactwem smaków. 

Na dzisiejszym talerzu poza kiełbaską i cebulą z pomidorem, znajdziecie postrach Anglika, czyli ogórek kiszony, ser regionalny wędzony, paluszki orkiszowe oraz wieloziarniste pieczywo z błonnikiem.

Smacznego!

P.S. Polecam zaglądnąć także tutaj:

Śniadanie angielskie czy śniadanie wegetariańskie? 


poniedziałek, 29 lutego 2016

Jak przygotować yerba mate

Jaka jest yerba mate każdy widzi... a jak nie widzi, to sobie może poczytać w Wikipedii https://pl.wikipedia.org/wiki/Yerba_mate ...no dobra, trochę żartuję, bo mimo, że mate stała się w ostatnich latach modna i przyzwyczailiśmy się już do różnych dziwnych ludzi w naszym otoczeniu popijających ten południowoamerykański napój z charakterystycznej tykwy, to często nie zdajemy sobie sprawę jak się samemu zabrać do przyrządzenia mate, kiedy np. kupiliśmy lub dostaliśmy w prezencie zestaw z tykwą, bombillą (czyli charakterystyczną fają) i zielem.



Po pierwsze susz. Jeśli go kupujemy i mamy okazję zaglądnąć do środka (np. przy zakupie na wagę), to według mnie jest dobrze, jeśli jest on nierównomierny, niech zawiera kawałki gałązek, większe, niezmielone blaszki liści, niech to będzie takie mielone "nie-wiadomo-co". To ważne, bo zróżnicowana struktura suszu sprawi, że po zalaniu będzie on się lepiej trzymał, jako zwarta masa i pozwoli nam zrobienie takiej małej "komory" na bombillę, mówię to jako praktyk.

Po drugie woda. Jeśli milion razy słyszeliście, że przegotowana woda w temperaturze 100 stopni jest zła, to powtórzę to raz milion pierwszy. Naprawdę lepiej jest nieco niedoparzyć susz niż go sparzyć! Temperatura 80 stopni na oko? Wiem, że to niezgodne z klasycznymi sposobami, ale 4/5 szklanki wody zagotowanej, oraz 1/5 zimnej mineralnej niegazowanej. Sekundę jeszcze odczekać, wymieszać i właściwa woda jest gotowa.


Do mate tak czy inaczej trzeba sobie "wyrobić" jakąś świadomość temperatury... swoją drogą już raz zaparzoną mate, która się chwilę odstoi i wystygnie, można zalewać (jako dolewka) wodą mineralną z lodówki i susz "zaparza" się także na zimno. Polecam jako napój chłodzący. 

Zaparzanie jest proste. Susz, którym nabiliśmy tykwę albo inne naczynie, zalewamy gorącą wodą, aby przykryć liście, nie za dużo, i pozwalamy im się zaparzyć i wchłonąć wodę. Prawie całe pierwsze zalanie wsiąknie w susz. 

Następnie, o czym już wspominałem, w suszu robimy małą "komorę" na szerszy koniec bombilli, tak aby zasysać do niej jak najmniej papruchów. Po kilku razach zrozumiesz o co chodzi. ;-) Następnie robimy dolewki wedle potrzeb.


Kilka uwag:

1. Zaparzaj lepiej mniej, niż więcej, szczególnie na początku. Nie ładuj za dużo suszu na starcie.  Mate ma swoją moc, a kofeina się tu uwalnia w nieco inny sposób niż ten, do którego jest przyzwyczajony Europejczyk. Nie chodzi przecież o to by po spożyciu biegać po suficie.

2. Umiar. Nie cuduj i nie pij za dużo. Sączymy naszą jedną nabitą tykwę nawet przez resztę dnia, a przynajmniej przez kilkanaście dolewek. Mate będzie stopniowo uwalniać moc.

3. Nie dawaj mate dzieciom, tak samo jak nie dajesz im kawy.

4. Zużytych "fusów" nie wyrzuca się pod żadnym pozorem do śmieci ani do sedesu. W kręgach ludzi obeznanych to jest faux pas, czyli spory obciach, a od oryginalnego "indiańca" za to możesz "po buzi" dostać za obrazę świętości, złamanie tabu, brak szacunku do Matki Ziemi i co tam jeszcze się nadarzy. "Papruchy" wyrzuć do kompostownika, do kwietnika, czy chociażby na trawnik. No cóż... taki zwyczaj.

5. Mate wielu osobom na początku wydaje się paskudne, ale człowiek się szybciej przyzwyczaja niż się wydaje (z resztą, mi kiedyś np. piwo nie smakowało, uwierzycie?) i napój zaczyna smakować, szczególnie przyrządzony tak jak to opisałem.

Smacznego!

Kiełki

Wczoraj kiedy na FB pochwaliłem się nowym kulinarnym zakupem kolega Rafał zapytał: "Kupiłeś chomika?"

Otóż jak się okazuje kiełki nie są tylko "karmą dla chomika", ale cennym źródłem substancji odżywczych dla człowieka. Kiełki (czy też raczej zwyczaj ich spożywania) odkryli przypadkiem starożytni chińscy marynarze. Kiedy zapasy ziaren na którymś ze statków zaczęły kiełkować, a nie było nic innego do spożycia, jedzono kiełki...


Chińczycy szybko rozsmakowali się w kiełkach, potem zwyczaj zjadania kiełków przejęli niektórzy europejscy marynarze (jako ochronę przed szkorbutem), a w ostatnich latach kiełki trafiają coraz częściej na nasze stoły.

Co nam dają kiełki? Witaminy A, B, C, E, PP, sole mineralne i mikroelementy takie jak mangan, cynk, wapń, fosfor, potas, magnez oraz tak jak w przypadku innych produktów roślinnych - cenny błonnik. 


Na zdjęciu widzicie kiełki soczewicy, cieciorki oraz fasoli mung. Jeden z gotowych zestawów. które bez trudu można zakupić w sklepach. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby kiełki wyhodować samemu. Wymaga to odrobinę więcej zachodu, ale takie domowe kiełki będą dla nas najlepsze i najzdrowsze.

Jeśli nie mamy czasu i kupujemy kiełki ze sklepów, trzeba nauczyć się dobrze czytać daty ważności, śledzić terminy dostaw i uważnie oglądnąć pudełko przed zakupem. Kiełki sklepowe są podatne na zapleśnienie, co skutecznie niweczy to całe dobrodziejstwo dietetyczne, o którym pisałem.

Jak spożywać?

Kiełki można spożywać na surowo, po prost jako przekąskę, jako dodatek do sałatek i kanapek. Czy ty masz jakiś swój sposób na kiełki? Napisz w komentarzu!


czwartek, 25 lutego 2016

Moja kulinarna historia


Kiedy się zaczęło moje zainteresowanie gotowaniem? Dosyć wcześnie, bo około pierwszej klasy podstawówki. Często przebywałem u Dziadków, gdzie kluczowym pomieszczeniem była izba i kuchnia jednocześnie, od dzieciństwa, bawiąc się, czułem naokoło zapachy pysznego jedzenia, frykasów, ziół....


Ponieważ były to czasy, gdy nie było zbyt wiele alternatyw spędzenia wolnego czasu dla chłopca wyrwanego ze swojego otoczenia, czyli z grona kolegów ze szkoły i z podwórka, zacząłem pomagać (czy może twórczo przeszkadzać) Babci w kuchni, na początku z nudów (teraz większość dzieciaków wzięłaby po prostu tablet i grała w gry), potem pichcenie i eksperymentowanie zaczęło mnie wciągać.



Oczywiście jak każdego przyszłego „mistrza kuchni” bardziej interesowało mnie samo gotowanie, niż obieranie ziemniaków, czy mycie zestawu naczyń... Co więcej mamie niekoniecznie się podobało moje podkradanie składników potraw, kombinowanie i kręcenie się pod nogami, ale i tak szybko przyszło moje kulinarne 5 minut.


Wkrótce urodziła się młodsza siostra i Rodzice postanowili, że skoro nie mogą mnie odciągnąć od kuchenki i naczyń to wykorzystają mój zapał. Przynajmniej raz w tygodniu, a bywało częściej moim obowiązkiem było przygotować obiad dla rodziny. Rodzinnym hitem w owym okresie była pizza na cieście drożdżowym, różne potrawy smażone (do których nadal mam zamiłowanie, co z pewnością zauważyliście czytając bloga) a także różne potrawy typu leczo lub Eintopf (jednogarnkowe).


Szczególnie pizza robiona „od podstaw” była dość pracochłonna, zatem przejęcie przeze mnie pieczenia weekendowej pizzy było sporą ulgą dla Mamy zajmującej się małą siostrą, miałem wtedy już swój pierwszy, osobny zestaw naczyń, co ja mówię miałem aż konkretne zestawy, jeden z nich typowo turystyczny, z którym szalałem podczas wakacji nad jeziorem.




Na wakacjach, kiedy większość dzieciaków szwędała się po ośrodku wczasowym bez celu, ja przejmowałem od wędkarzy nadmiar ryb i pichciłem, ba... sam nieraz coś złowiłem, ale co najciekawsze urządzałem grupowe, nocne polowania na raki, połączone z ich gotowaniem i profesjonalną degustacją tego staropolskiego przysmaku. Robiłem kulinarną furorę na ośrodku wczasowym.


Miałem niebywałą okazję wykazać się na studiach, kiedy po okresie „na stancji” i żywienia się gdzie popadnie, zacząłem mieszkać z kolegami w wynajętym mieszkaniu. W miejsce przypadkowych garnków pamiętających czasy PRLu i patelni, które chyba wojnę światową pamiętały, kupiłem bardziej profesjonalny zestaw naczyń i zacząłem dokazywać kulinarnie. Nic mnie nie ograniczało.... I teraz najlepsze ;-) ...powiem wam w sekrecie, że często zapraszałem dziewczyny na kolacje, gdzie sam przyrządzałem.




No i wreszcie w moim życiu przyszło zainteresowanie sportem i osiąganiem dobrych wyników, w czym znakomicie pomaga zdrowa, racjonalna dieta. Czy nie można zmodyfikować niektórych klasycznych potraw tak, aby były zdrowsze i pozwalały lepiej osiągać cele takie jak zwiększenie kondycji, wzrost odporności organizmu, poprawę ogólnego stanu zdrowia i samopoczucia? Jak najbardziej! Dlatego postarałem się połączyć moje obywa hobby, ruch, sport i zdrowie oraz zamiłowanie do dobrego jedzenia.


...i to by była w pewnym skrócie moja kulinarna historia ;-) ...a czy ty masz swoją? ;-)


środa, 24 lutego 2016

Przekąska z łososiem, fetą i olejem konopnym

Lubię eksperymentować, lubię łączyć style i smaki, a także różne składniki, których współistnienia byście się nie spodziewali. Dzisiejsza przekąska byłaby typową wariacją w stylu śródziemnomorskim, gdyby nie nietypowy dodatek, mianowicie olej konopny.


Łosoś wędzony na zimno, ser feta, kilka oliwek... tym razem zamiast popularną oliwą extra virgin bogato skropione nieco bardziej "egzotycznym" olejem z konopi (to zielone i połyskujące coś na łososiu i fecie).

Jako "wypełniacz" żołądka i nośnik dodatkowych kalorii tak lubiana przeze mnie ciecierzyca, czyli inaczej groch włoski, o której możecie poczytać tutaj:


Z tą egzotyką oleju konopnego trochę zażartowałem,. Jest to bowiem dość tradycyjny i kiedyś niezwykle popularny olej obecny w diecie ludów słowiańskich, który odszedł w niepamięć z uwagi na swoistą stygmatyzację konopi i wszelkich produktów z niej uzyskanych. Niesłusznie z resztą, zwykła siewna roślina ma w sumie niewiele wspólnego z odmianami psychoaktywnymi. Po takim daniu, jak widać na zdjęciu "nie odfrunąłem".

Pozdrawiam i smacznego!

wtorek, 23 lutego 2016

Cukinia smażona na szybko, czyli nieco zdrowszy fast-food

Czas, to jest rzecz, której wszyscy mamy za mało. Dzisiejsze tempo życia nie daje taryfy ulgowej, wszyscy chcemy załatwić wszystko ekspresowo, to i teraz, wszyscy chcemy oszczędzić czas...

25 porad jak oszczędzać czas. Oszczędzanie czasu w pracy i nie tylko…


...tylko pytanie czy w przypadku żywienia warto oszczędzać czas za wszelką cenę, np idąc na szybkie danie do popularnej sieci fast-food na literę McD. No ja naprawdę nie wiem ;-P



Wszystkim głodomorom, chcącym na szybko upichcić coś zdrowego polecam cukinię. Wystarczy starannie umyć warzywo i pokroić na kawałki bez obierania skórki (szczególnie jeśli mamy do dyspozycji młodą cukinię), po czym wrzucić na patelnię. Dodajemy trochę przypraw, tutaj polecam przyprawy w stylu vegeta albo curry, nie za dużo, byle nie przesadzić.



I po zaledwie kiku, max. kilkunastu minutach, w zależności od stylu smażenia i preferencji, otrzymujemy naprawdę apetyczną i sycącą, zdrową potrawę.



Do cukinii możemy dodać jakiś pyszny dodatek np. odrobinę makaronu z prawdziwymi pomidorami, domowej roboty, albo przynajmniej zdrowe, pełnoziarniste pieczywo...

Pieczywo z ziarnami i otrębami


Smacznego!

Pieczywo z ziarnami i otrębami

Bohaterem dzisiejszego wpisu nie jest ta pyszna galareta z pstrąga z warzywami, nie jest także świeży imbir, którego plasterki widzicie na talerzu, ale właśnie pieczywo, z którym ją spożywam. Jest to nieco lepszy rodzaj chleba z pobliskiej piekarni, z dodatkiem mąki pełnoziarnistej, bogaty w otręby.


Mąka pełnoziarnista to najzdrowszy rodzaj mąki, a otręby, prócz bogactwa witamin i soli mineralnych zawierają cenny błonnik, którego w naszej diecie jest zazwyczaj za mało. 

Pomyśl, czy nie lepiej zastąpić mąkę, którą używasz na co dzień do różnych potraw czy panierek właśnie mąką pełnoziarnistą, z wysoką zawartością cennego błonnika? Czy zamiast pajdy białego chleba nie można by jeść czegoś lepszego?

 Na zdjęciu kolejny rodzaj chleba z wysoką zawartością błonnika, 
z siemieniem lnianym i słonecznikiem, ze znanej sieci handlowej.
  
Co daje nam spożywanie takiego pieczywa z dodatkiem błonnika? 

Po pierwsze: Znacznie lepszą pracę układu pokarmowego, doskonałą pracę jelit.

Po drugie: Znacznie lepsze poczucie "pełnego brzucha" po posiłku. Błonnik po prostu fizycznie wypełnia nasze żołądki, dając uczucie sytości co pośrednio zapobiega przejadaniu się, czyli nadwadze, cukrzycy, chorobom układu krążenia związanymi z "przeżeraniem się" i podjadaniem słodyczy, chipsów i snacków po posiłku.

Polecam:

Zdrowe przekąski zamiast snacków i chipsów


Falafelki z paczki. Przygotowanie od A do Z

Dzisiaj postanowiłem wypróbować falafel z paczki kupionej w sklepie ze zdrową żywnością. Oczywiście, na ogół lepiej jest potrawę przyrządzić od podstaw, zupełnie samemu, ale wychodzę z założenia, że czasem, szczególnie w przypadku mniej znanych potraw, można spróbować gotowca. 

Skład wyglądał zachęcająco - sproszkowana ciecierzyca, czosnek, kmin rzymski, przyprawy... dlaczego nie?



Całość zalałem szklanką wrzącej wody i odstawiłem na około 20 minut.



Po 20 minutach zacząłem formować kotleciki, mimo, że oryginalny przepis tego nie przewiduje, obtoczyłem je w bułce tartek - w ten sposób mniej się kleiły.


Podobnie z resztą przyrządzałem polski wariant falafelków, czyli...

Kotlety mielone z ciecierzycy

...o których pisałem Wam całkiem niedawno, bez dodatków egzotycznych przypraw i czosnku. Większość moich domowników nie lubi smaków śródziemnomorskich (oliwy, anchois, południowych serów, oliwek, owoców morza) - jestem jedynym amatorem smaków południa w okolicy, więc na ogół preferuję przyprawianie potraw dla domowników na styl polski.



Smażenie na oleju rzepakowym. Uważam, że to w naszych polskich warunkach lepsze rozwiązanie niż olej z oliwek. Trudno o dobrą rafinowaną oliwę zaś extra virgin nie nadaje się do tak długiego smażenia.

Polecam wpis: Jaki tłuszcz do smażenia?



Gotowe złociste, ciepłe falafelki na talerzu. Palce lizać!


niedziela, 21 lutego 2016

Topinambur czyli słonecznik bulwiasty. Przygotowanie, purée z jajkiem i groszkiem

Topinambur, modne danie w kręgach poświęconych zdrowemu odżywianiu, tyle się o nim mówi, zatem czy jesteście ciekawi "z czym to się je"?

Dzisiaj zrobiłem mały pokaz kulinarny dla ciekawskich.


Słonecznik bulwiasty po wiekach w cieniu powoli powraca do europejskiej, zdrowej kuchni. Do Europy został on sprowadzony mniej więcej w tym samym czasie co ziemniak i pewne z uwagi na łatwość uprawy, inwazyjność gatunku (to niemal "chwast", który żadnych wielkich zabiegów agrotechnicznych nie potrzebuje) byłby zastąpił w naszej kuchni ziemniaka, gdyby nie trudność jego przechowywania.

Topinambur ma wysoką zawartość inuliny, co sprawia, że jest to warzywo pożądane zdrowej diecie.


Topinambur wykopany z ziemi szybko wysycha i nie nadaje się do długiego przechowywania, w przeciwieństwie do ziemniaka, dlatego po kupnie tacki i odpakowaniu bulw z folii trzeba danie przyrządzić niemal od razu. Na zdjęciu bulwy świeżo po obraniu.



Gotowanie jest praktycznie identyczne jak w przypadku ziemniaka, odrobina soli i ugotowanie do pożądanego stopnia miękkości.


Topinambur jest lekko słodkawy, jak dla mnie przypomina w smaku słodkiego ziemniaka, a w konsystencji nieco pietruszkę. Tak czy inaczej dało się z niego zrobić purée.


Przyrządzone przeze mnie tytułowe danie jest bardzo proste. Topinambur, groszek, sadzone jajko (z wolnego wybiegu) jedyna przyprawa to odrobina soli. Proste zestawienie dobrej jakości składników wystarczy w zupełności.

Smacznego!